6h of Spa to ostatnia runda WEC przed tegorocznym Le Mans. W Hypercarach dominuje Toyota, a w LMP2 dostaliśmy najbardziej polskie podium.
Wyścigi na Spa-Francorchamps w zmiennych warunkach pogodowych zawsze dostarczają emocji i nie inaczej było tym razem. Ze względu na wilgotne warunki pogodowe start wyścigu przeciągnął się o kilka dodatkowych okrążeń formujących. W ich trakcie kilku kierowcom zdarzyło się wypaść z trasy. Ruszająca z Pole Position Toyota #7 musiała uznać wyższość nad Ferrari za pierwszym zakręcie. Po tym Conway za kierownicą japońskiego Hypercara zaczął tracić kolejne pozycje w kolejnych minutach po starcie. Wynikało to z odważnej w porównaniu do pozostałych strategii startu na oponach typu slick. Ryzyko się opłaciło, a Toyota swoim niesamowitym tempem szybko odzyskała straty, dowożąc ostatecznie drugi dublet w sezonie.
Największa stawka w historii klasy Hypercar pokazała, że homologacje LMH oraz LMDh mają ogromny potencjał na dobre ściganie. Dobitnie pokazało to Ferrari, kiedy to James Calado na ostatnim okrążeniu rozprawił się z Porsche Frédérica Makowieckiego, odbierając Niemcom miejsce na podium. Była to oczywiście wisienka na torcie, bo walki między różnymi producentami na całym dystansie nie brakowało.
Nie obyło się również od incydentów, które wyeliminowały aż 3 Hypercary. Po nieco ponad półtorej godziny jako pierwszy wśród samochodów najwyższej klasy rozbił się żółty Cadillac. Amerykański prototyp LMDh prowadzony przez Rengera Van Der Zande wypadł na szczycie sekcji Raidillon de l’Eau Rouge. Silny impakt oraz kilkakrotny obrót pojazdu wyglądały naprawdę groźnie, jednak na szczęście Holender wyszedł o własnych siłach.
Kolejny wyścig z rzędu pech nie opuścił Jaquesa Villeneuve’a w Vanwallu. Po trzech i pół godzinach rywalizacji wyprzedzane przez niego na Blanchimont Ferrari klasy GTE uderzyło w tył jego Vandervella 680. Choć do zderzenia z bandami nie doszło, uszkodzone zawieszenie wykluczyło ich z dalszej rywalizacji.
Na półtorej godziny przed końcem swoje Ferrari rozbił Antonio Fuoco, tuż po wyjeździe z Pit-Lane. Brak koców grzewczych zbiera w tym roku niesamowite żniwa. Już w poprzednich rundach na tę tegoroczną zmianę regulaminową narzekał między innymi Jim Glickenhaus. W przypadku Amerykanów chodziło jednak przede wszystkim o utratę tempa. Fuoco jednak po prostu popełnił błąd, który zakończył wyścig Ferrari #50.
W międzyczasie tych wszystkich wypadków Porsche Penske z numerem #6 spotkała awaria napędu. Niemiecki prototyp zatrzymał się tuż za szykaną Bus Stop, co doprowadziło do kolejnej neutralizacji.
LMP2 nasz Polaków zawsze interesuje z dwóch powodów: Robert Kubica oraz Inter Europol Competition z Kubą Śmiechowskim. Tegoroczne 6h of Spa było zatem dla nas prawdziwym spełnieniem marzeń. Nie dość, że ekipa WRT #41 z Robertem Kubicą, Louisem Deletrazem oraz Rui Andrade zdobyła swoje pierwsze zwycięstwo w tym składzie, to jeszcze Inter Europol Competition zdobył swoje pierwsze podium w ramach startów w WEC. Dzięki temu, że w składzie #34 znajduje się jeszcze Kuba Śmiechowski, na podium LMP2 były aż trzy polskie flagi. Ekipę WRT oraz Inter Europol przedzieliła z kolei załoga United Autosports #23.
W klasie GTE AM zwycięstwo zdobyło Ferrari #83 Richard Mille AF Corse. Jest to ta załoga, w skład której wchodzi jedna z nielicznych przedstawicielek płci pięknej, czyli Lilou Wadoux. Podium uzupełniły ekipy #33 Corvette Racing oraz wystawiający Astona Martina omański #25 ORT by TF
Kolejna runda WEC to już długo wyczekiwane Le Mans, które rozpocznie się 10 czerwca. W tym roku szykuje się prawdziwe święto, bo wyścig ten obchodzi swoje stulecie. Możemy spodziewać się aż 16 Hypercarów, co będzie największą stawką od wprowadzenia nowych regulacji technicznych. Rekordowa frekwencja dotyczyć ma jednak nie tylko pojazdów najszybszej klasy. Bilety na to wydarzenie wyprzedane zostały już w styczniu i czeka nas ogromna widownia około 300 tysięcy kibiców. Dla porównania wejściówki na Spa wykupiło ponad 72-tysiące fanów.
Foto. Maksymilian Kender
Comments