Günther Steiner to przede wszystkim szef zespołu Haas w Formule 1. Niemniej od pewnego czasu ten włoski inżynier spełnia się także w nowej, życiowej roli – jako autor poczytnej książki, z którą każdy kibic powinien się czym prędzej zapoznać.
Jeśliby w ciemno wskazywać palcem jeszcze ze dwa-trzy lata temu, którego z szefów zespołów Formuły 1 pamiętnik chcielibyśmy dostać w swoje ręce, bez wątpienia większość przyznałaby, że jest nim Günther Steiner. Nic w tym dziwnego, ten pozytywnie zakręcony Włoch zaskarbił sobie sympatię niejednego miłośnika Królowej Motorsportu, między innymi za sprawą Netfliksowego serialu „Drive to Survive”. Nie bez powodu też autobiografia Steinera, wydana przez Wydawnictwo SQN, ma taki, a nie inny tytuł.
Günther Steiner i jego dzienniczek
Czytelnicy dostają w swoje ręce nietuzinkowe dzieło, jakim jest pamiętnik szefa zespołu Formuły 1, skrupulatnie prowadzony od zakończenia sezonu 2021, poprzez cały sezon 2022. I trzeba uczciwie przyznać, że choć nie było to ani trochę celowe działanie, Steiner nie mógł wybrać sobie lepszego momentu na stworzenie autobiografii w takiej, a nie innej formie. Bo oto wydaje się, że wszystko gra i buczy, sytuacja pod kontrolą, a tu nagle przed startem sezonu pojawia się zgrzyt – zarówno z rosyjskim kierowcą, jak i pochodzącymi z jego kraju pieniędzmi. Powiedzieć, że Haas m problem ze sponsorami tytularnymi, to nie powiedzieć nic. Kto pamięta batalie z Rich Energy, ten wie, że Günther Steiner jest już zaprawiony w boju w tej kwestii.
Zabawnie o rzeczach poważnych
I o ile wszyscy pamiętamy czy też wiemy, jak to się skończyło (powrotem Magnussena), to jednak czym innym jest „mieć świadomość”, a czym innym dowiadywać się o tym dosłownie z pierwszej ręki. Ba, powiedziałbym, że o ile Steinera można mniej lub bardziej lubić, jako że jest dość specyficzną postacią, tak nie sposób nie polubić jego równie specyficznego poczucia humoru. Nie brak tu docinek (także we własnym kierunku), czerstwych żartów, dużej garści przekleństw (w końcu do Günther, halo!). Mimo to wszystko to nadaje całkiem lekkiego tonu opowieści, która mówi przecież o trudnym sezonie, poważnym zespole, grubych milionach w tle i tytułowym „życiu dla jazdy”.
Sezon przeplatany wspomnieniami
Trzeba przyznać, że Günther Steiner zadbał o to, by czytelnicy się nie nudzili. Jeśli mamy akurat do czynienia z sezonem ogórkowym lub przerwą pomiędzy wyścigami, nadrabia zaległości, opowiadając nieco o swojej historii. Ba, co bardziej dociekliwi czytelnicy odnajdą w niej nawet Krzysztofa Hołowczyca! Co jednak chyba najważniejsze, Günther zabiera czytelników w miejsce dla przeciętnego zjadacza chleba niedostępne: bo oto możemy wejść w buty szefa zespołu F1.
Widzimy jego świat inaczej niż pokazują to kamery podczas wyścigu. Dostrzegamy, ile pracy wymaga się od wszystkich członków zespołu, by całość działała jak naoliwiona maszyna. Jesteśmy świadkami dopinania kontraktów… A wszystko to dotyczy przecież sportu, który uznawany jest za niezwykle ekskluzywny. W końcu tylko 20 zawodników może walczyć o tytuł Mistrza Świata Formuły 1.
Jak pisze wydawca na okładce książki: „To bezkompromisowa i szczera historia, opowiedziana w stylu typowym dla Steinera: fascynująco i zabawnie. Takiego przewodnika po realiach zespołu Formuły 1 jeszcze nie było!” – i ja się z tym w zupełności zgadzam. To książka, po którą powinien sięgnąć każdy miłośnik motorsportu, by spojrzeć na ten świat z zupełnie innej, mocno niecodziennej perspektywy. Gorąco polecam!
Za egzemplarz recenzencki gorąco dziękuję Wydawnictwu SQN.